wtorek, 10 marca 2015

Moję publikację w Pulsie Poznania.

Z wielką przyjemnością chciałabym się Wam pochwalić moją współpracą z Pulsem Poznania. Miałam przyjemność napisać dla tego nowego magazynu kilka artykułów.
Poniżej możecie przeczytać fragmenty, a całość jest dostępna w magazynie, jak również w dziale Archiwum na stronie internetowej Pulsu Poznania http://pulspoznania.pl.

Pierwszy numer:
Pikinini czyli jak pokazać Poznań dzieciom, w taki sposób, by się czegoś nauczyły, a jednocześnie miło spędziły czas.
Fragment:
"Dzieci na miejskich wycieczkach historycznych bardzo często są pomijane przez większość przewodników, którzy uważają,  że niezwykle trudnym zadaniem jest przekazanie najmłodszym informacji o miejscach i zabytkach w taki sposób, by do nich trafiły, a jednoczenie były ciekawe i nie zajmowały zbyt dużo czasu. Pani Agnieszka Idziak nie tylko nie boi się pracy z dziećmi, ale specjalnie dla nich stworzyła rok temu interaktywny przewodnik po Poznaniu „Cztery żywioły i dwa koziołki”. Książka otrzymała cztery ogólnopolskie nagrody, a w zeszłym roku tę najbardziej prestiżową, Nagrodę Magellana, dla najlepszego przewodnika dla dzieci w Polsce .
Jest to książeczka z autorskimi trasami stworzonymi z myślą o dzieciach od trzeciego roku życia. Same koziołki – jako nierozerwalny symbol Poznania – występują na wszystkich stronach przewodnika. Maluchy przeglądając  książeczkę, szukają tych dwóch sympatycznych stworzonek, bo czasem są one poukrywane. Szkraby mogą nie tylko kolorować obrazki, ale także mają możliwość dorysowania różnych wersji wydarzeń. W ten sposób zapoznają się z różnymi miejscami i symbolami, jakie możemy spotkać w okolicach Starego Rynku". 

 



Drugi numer Pulsu Poznania- Wywiad z Aresem Chadzinikolau.






Nikos Chadzinikolau. Wybitny poeta, tłumacz i historyk literatury. Grek, który ukochał Polskę i język polski. Zmarł 6 listopada 2009 roku w Poznaniu.
Tutaj też mieszka jego syn, Ares. Na rozmowę umawiamy się w jego Ariston RR Studio, znajdują się tam pamiątki z Grecji oraz różne instrumenty.
W powietrzu unosi się zapach greckiej kawy.

PP: Jak to się stało, że Nikos Chadzinikolau trafił do Polski?
ACH: Mój ojciec dorastał w Grecji, w Trifilli, co oznacza „czterolistną koniczynkę”. Pomimo, że było to piękne miejsce, niestety życie nie było w tamtym okresie łatwe. Trwała wojna domowa. Mój dziadek był wysokiej rangi oficerem w wojskach partyzanckich, a najłatwiej było się dostać do oficerów poprzez ich dzieci. Bardzo często zdarzało się tak, że czarni pułkownicy przychodzili do szkół i porywali te dzieci. I tak mój ojciec pewnego dnia musiał uciekać przez okno, razem ze swoim przyjacielem, dzisiejszym popem. Musieli spać na cmentarzach i żywić się tym, co ludzie tam zostawiali.
PP: Brzmi dramatycznie.
ACH: Gdy mój ojciec skończył 14 lat, rodzina zadecydowała, że wyjadą z kraju, zresztą tak jak większość Greków. Z całym dobytkiem, ze swoimi młodszymi braćmi, z jednym na rękach, przeszedł przez góry Macedonii do Ochrydu. Spotkał tam Ivo Andrića, późniejszego noblistę, który studiował w Polsce na uniwersytecie Jagiellońskim. Mój ojciec też chciał zostać poetą, dlatego po rozmowie z Ivo zadecydował o przyjeździe do Polski. Reszta rodziny pojechała na Ukrainę i do Taszkentu, gdzie zmarł mój dziadek Iraklis. W Polsce mój ojciec trafił najpierw do Zgorzelca, gdzie w 1950 roku było około 16,5 tysiąca Greków. Niektórych przesiedlono w Bieszczady do Krościenka, gdzie mieściła się grecka wioska, innych natomiast, w tym mojego ojca, skierowano do Szczecina. Uczęszczał tam do szkoły muzycznej wraz z Paulosem Raptisem. Kiedy już nauczył się polskiego, zdecydował studiować w Poznaniu, na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. Mając lat 15, bo rok trwała ta tułaczka, został w Polsce jako Odys, między dobrymi Polakami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz